Po raz pierwszy o lotnisku polowym w Rostkach dowiedziałem się 30 lat temu, pełniąc służbę wojskową jako meteorolog-synoptyk na słynnym poznańskim „Kolibrze”, czyli w forcie VIIa. T
o właśnie tam w okresie powojennym mieścił Zapasowy Węzeł Łączności Dowództwa Wojsk Lotniczych o tajemniczym kryptonimie „Koliber”. Fort VIIa do końca użytkowania przez Wojsko Polskie pozostał obiektem tajnym (obecnie jest w prywatnych rękach). Nie mogłem wtedy wiedzieć, że po latach przyjdzie mi wrócić do tej historii już w Piszu.
Historia lotniska w Rostkach zaczęła się pewnego jesiennego dnia 1936 r., kiedy mieszkańcy wsi kopali ziemniaki. Niespodziewanie pojawił się nad ich głowami niewielki samolot, który po kilku okrążeniach wylądował w końcu 100 m od nich. Zbiegli się zewsząd chyba wszyscy mieszkańcy Rostek. Każdy chciał zobaczyć samolot z bliska. Jego pasażerami było kilku panów, którzy po wylądowaniu obeszli okoliczne pola. Dopiero wieczorem, w gospodzie Adolfa Szesnego, mieszkańcy Rostek poznali nowinę.
Okazało się, że niecodziennymi gośćmi byli przedstawiciele Dowództwa Okręgu Lotniczego Königsberg (Królewiec), czyli jednostki odpowiedzialnej w strukturach Luftwaffe za kwestie administracyjne, szkoleniowe i obronę naziemną. Przybyli z zamiarem wyznaczenia miejsca pod budowę lotniska. Początkowo utrzymywali, że ma ono służyć do celów jedynie turystyczno-rekreacyjnych. Wydawało się to przekonywujące, ponieważ rostkowianie mieszkali w odległości około 3 km od jezior Roś i Kocioł, położonych na obrzeżach Puszczy Piskiej.
Od tego dnia Adolf Szesny miał duże obroty w swoim lokalu, bowiem, jak można było sobie wyobrazić, w tamtych czasach gospoda pełniła funkcję centrum informacyjnego. Co wieczór można było się spodziewać kolejnych nowin na temat budowy lotniska i planów z tym związanych.
Nie minęło wiele dni, gdy część mieszkańców wioski otrzymała z Dowództwa Okręgu Lotniczego Königsberg pismo z zaproszeniem na rozmowy do gospody Szesnego. Okazało się, że muszą oni sprzedać część swoich gruntów na potrzeby wojska, które w planach miało budowę tu lotniska na potrzeby militarne, a nie turystyczne. Negocjacje trwały prawie roku. Jak to bywa w takich sytuacjach, jedni gospodarze byli zadowoleni, że mogą okazyjnie sprzedać i tak niezbyt urodzajną ziemię i na tym zarobić, inni bronili się przed tym, obawiając się, że ich egzystencja będzie zagrożona.
Najbardziej poruszonymi budową lotniska było sześciu rolników: Emil Pawelzik, Fritz Jelinski, Rudolf Wnuk, Gottlieb Posegga, Gustav Ogniewek i Geske. Oni musieli sprzedać swoje grunty w całości. Latem 1938 r. już tylko Wilhelm Rackelmann, Jakob Wnuk i Paul Worgull odmawiali podpisania umowy. W tej sytuacji Dowództwo Okręgu Lotniczego Königsberg zagroziło, że w przypadku dalszej odmowy zostaną po prostu wywłaszczeni. Groźba poskutkowała, umowy podpisano, cena wykupu wyniosła 250 marek za morgę.
Lokalizacja lotniska w Rostkach na potrzeby militarne nie była przypadkowa. Zaprojektowano je na zachodnim obrzeżu istniejącego już od 1890 r. poligonu orzyskiego, który powstał na gruntach odkupionych od pobliskich wsi Wierzbiny i Szwejkówko oraz Lasów Grądowskich i Drygalskich. W 1895 r. zbudowano obóz barakowy w Wierzbinach, a sam Orzysz stał się miastem garnizonowym. Z czasem powstały duże i jak na owe czasy nowoczesne koszary wojskowe. Równolegle z budową lotniska w Rostkach przystąpiono do powiększenia poligonu. W latach 1934-1937 wysiedlono w tym celu wsie Szwejkowo i Oszczywilki, rozbudowano obóz barakowy w Wierzbinach a w ówczesnej Schlagakrug (obecnie Bemowo Piskie) powstały koszary letnie, zwane wówczas „Arys-Süd”.
Z chwilą rozpoczęcia budowy lotniska zaczęli napływać do Rostek za pracą ludzie z całego powiatu piskiego. Do wykonania koniecznych robót władze ściągnęły też z powiatu Emsland w Dolnej Saksonii członków Służby Pracy Rzeszy (RAD) – masowej organizacji mającej na celu przysposobienie obywatelskie i wojskowe młodzieży w III Rzeszy. Nigdy wcześniej nie było widać we wsi tylu ludzi na raz. Budowa lotniska przebiegała zgodnie z planem: zmeliorowano zabagnione grunty przylegające do jeziora Roś, niwelowano teren, karczowano las i zbudowano baraki. Równolegle z tymi pracami przygotowywano teren pod pasy startowe, drogi kołowania i szerokie drogi dojazdowe na lotnisko. Wszystkie pokoje w gospodach Machta i Szesnego były zajęte przez budowniczych. Inżynierowie i część robotników wynajmowała prywatne kwatery.
Prace zakończono w 1939 r. Lotnisko otrzymało oficjalną nazwę „Fledflugplatz Arys-Rostken” („Lotnisko polowe Orzysz-Rostki”) i stało się jedną z głównych baz Luftwaffe w Prusach Wschodnich. Z powodu braku dostępu do archiwalnych dokumentów, a zwłaszcza projektowo-technicznych, trudno dziś opisać historię tego miejsca. Na podstawie analizy materiałów kartograficznych, relacji dawnych mieszkańców i obserwacji terenowych można przyjąć, iż w szczytowym okresie rozwoju lotnisko posiadało trzy betonowe pasy startowe o szerokości 20 m.
Wybudowane zostały z wykorzystaniem lokalnego układu sieci drogowej w okolicy Rostek. Pasy startowe były z boku dodatkowo maskowane siatkami. Zastosowany kamuflaż powodował to, że pas startowy widziany z góry sprawiał wrażenie lokalnej drogi. Budynki lotniskowe, baraki dla obsługi lotniska i hangary - najczęściej o wyglądzie wiejskich domów - rozmieszczono w dużym rozproszeniu w lesie, a także pośród zabudowy wsi. Sama wieża kontroli lotów zbudowana została na wzniesieniu cmentarnym nad Czarną Strugą pośród wysokich sosen. Pozostały po niej już tylko żelbetonowe podpory.
Dotarłem do relacji, z których wynika, że na kilka dni przed wybuchem wojny z Polską dzień i noc przez Rostki przejeżdżały cysterny z paliwem i inne pojazdy wojskowe, a na lotnisku zaczęły lądować samoloty bojowe. Według ustaleń Cezarego Markiela, miłośnika fortyfikacji wschodniopruskich, między 15 sierpnia a 5 września 1939 r. na lotniku w Rostkach stacjonowało 55 Messerschmittów Bf 109E i 109D z 1. i 21. pułku myśliwców (Jagdgeschwader). Prawdopodobnie były tu też samoloty bombowe.
W składzie drugiego z wymienionych pułków, 1 września 1939 r. swoje pierwsze zwycięstwo nad Warszawą, odniósł przyszły as niemieckich myśliwców Gustav Rödel. Po zakończeniu kampanii polskiej 21. pułk myśliwców, przebazowany został w październiku 1939 r. do Dolnej Saksonii. Sytuacja dotycząca pełnej gotowości bojowej na lotnisku w Rostkach powtórzyła się w czerwcu 1941 r., na krótko przed wybuchem wojny ze Związkiem Radzieckim. Wtedy na pewno bazowały na nim samoloty bombowe – m.in. Dorniery (Do 17Z).
Nie wszystkie maszyny startujące stąd wracały z akcji. Mieszkańcy Rostek z zaciekawieniem obserwowali swoich bohaterskich pilotów startujących na południe i powracających z akcji bojowych. Dużą sensacją było rozbicie się jednego z samolotów w pobliżu wioski. Dawna mieszkanka Rostek wspominała po latach: „Pewnego dnia byłam świadkiem jak maszyna Stucker spadła do jeziora Roś. Fontanna była wielka. Minęły tygodnie zanim odnaleziono szczątki samolotu. Codziennie pojazdy z częściami wraku mijały nasze gospodarstwo. Silnik odnaleziony został na głębokości 7 m dopiero po miesiącu. W tym wypadku zginęło dwóch pilotów”. Inna maszyna z trzema osobami załogi rozbiła się w lesie w pobliżu Rostek i spłonęła. Miejscowi na teren katastrofy zostali dopuszczeni dopiero po tygodniu.
Mieszkańcy Rostek byli świadkami w okresie II wojny światowej jeszcze jednego nielada zdarzenia. Jeśli dać wiarę wspomnieniom Irmgard Kath (choć tę relację trudno zweryfikować) latem 1943 r. przez wieś w drodze na lotnisko przemknął konwój wojskowy z silną eskortą. W jednym z samochodów mieli siedzieć Hitler, Duce, hr. Ciano i gen. Keitel. Lotnisko w Rostkach było też intensywnie wykorzystywane w czasie obrony Prus Wschodnich przed nacierającymi oddziałami Armii Czerwonej aż do stycznia 1945 r. Przed opuszczeniem go Niemcy zniszczyli większość infrastruktury technicznej.
Dalsze losy lotniska związane są ze znaczną rozbudową poligonu orzyskiego, która nastąpiła już w czasach Polski Ludowej. Tym razem ofiarą powiększenia poligonu padły wsie: Bielice, Dupki (Lipowskie), Falęcin (zwany tuż po 1945 r. też jako Walencin) i Osranki (Głąbowskie). Nie były one po wojnie odbudowywane, ich mieszkańcy zostali wysiedleni do innych miejscowości. Ludowe Wojsko Polskie przejęło też część gruntów należących do wsi Gorzekały.
Przez ostatnie kilkadziesiąt lat wielokrotnie zmieniała się podległość organizacyjna i nazwa poligonu. Od 1970 r. jest to „Ośrodek Szkolenia Poligonowego Wojsk Lądowych”. I tak najciekawsza część dawnego lotniska znalazła się tym razem w granicach poligonu (za Czarną Strugą), a więc na terenie zamkniętym dla turystów. Jego znaczenie militarne zostało znacznie pomniejszone. Częściowo zdemontowano płyty z pasów startowych, wykorzystano je m.in. na śmigłowcowisko pod Orzyszem.
Mimo, iż od zakończenia wojny minęło już ponad 70 lat, w Rostach nadal można usłyszeć niesamowite opowieści o pozostawionych podziemnych zbiornikach paliwa lotniczego czy ukrytym uzbrojeniu.
Ryszard Wojciech Pawlicki
Komentarze
NAMACALNIE I SPRAWDZALNIE
ZNAM TE MIEJSCA.
Z bólem powielane są mity!
Cóż...
ZAPRASZAMY NA STRONĘ
Breyt
Bogdan Lotnik
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.