Był rok 1925, kiedy to do Prussia-Museum w Królewcu wpłynęło zgłoszenie od nauczyciela Skoka z Bogumił spod Pisza
(być może spokrewnionego z rodziną Gerarda Skoka z pobliskiego Łodygowa), iż w Lesie Dębniak należącym do Waltera Kautza, właściciela majątku Długi Kąt (niem. Dlügi Kundt, Dlugikondt, Dlugikont, po 1938 Klarheim), znajduje się tajemnicza grupa głazów będąca prawdopodobnie miejscem kultu Galindów.
Był on jeszcze odkrywcą kilku innych znalezisk archeologicznych w okolicy Pisza. Wiadomość musiała być na tyle interesująca, że 27 maja 1925 r. domniemane miejsce kultu odwiedził dr Wilhelm Gaerte - dyrektor królewieckiego muzeum, zapewne w towarzystwie nauczyciela z Bogumił. Potwierdził obecność w lesie głazów o średnicy od 0,8 do 1,0 m. Większość z nich była odwrócone i zaostrzona, pierwotnie były ułożone koliście. Średnica pierścienia wynosiła około 20 m. Już w 1925 r. dr. W. Gaerte stwierdził ubytki kamieni, które musiały zostać stamtąd zabrane. Pośrodku tegoż pierścienia, ale nie w centrum, lecz nieco na północny zachód, znajdował się pień jodły o obwodzie około 3 m, którą złamał wiatr. Jej wiek dr W. Gaerte ocenił na około 300 lat. Dalej historyk z Królewca zauważył, że w bezpośrednim sąsiedztwie pnia jodły leżał na kamieniach wielkości głów płaski głaz o powierzchni około 2,5 m².
Rok po rekonesansie terenowym Gearte opublikował na łamach wydawanego przez muzeum królewieckie czasopisma „Prussia” krótki komunikat na temat tego znaleziska. Najprawdopodobniej jest to jedyny materiał naukowy sprzed 1945 r. Niemieccy badacze i miłośnicy pamiątek pochodzących ze starożytności określali to miejsce jako ,,Heidengericht”, czyli ,,Pogański sąd”, w polskiej monografii Pisza (1970) nazwano je ,,Starą Kamienicą” (,,Zbiornicą Kamieni)”.
Domniemane miejsce kultu Galindów, w którym składali oni ofiary, stało się w okresie międzywojennym atrakcją turystyczną ówczesnego powiatu piskiego. Mimo to obiekt nie doczekał się szczegółowych badań archeologicznym i znany jest jedynie nielicznym.
A co dziś pozostało z „Pogańskiego sądu”?
Aby doń trafić proponuję podążyć starym, obsadzonym ponad stuletnimi dębami, traktem z Długiego Kąta do Kumielska. Wzdłuż drogi zalegają liczne głazy i kamienie, które wydobywane na powierzchnię ziemi podczas prac polowych, zostały tu złożone przez rolników. Należy pamiętać, iż rejon Długiego Kąta leży w strefie wzgórz i wzniesień czołowomorenowych ostatniego zlodowacenia, stąd duża obecność różnorodnego materiału skalnego, który może zainteresować nie tylko pasjonatów geologii. Po przebyciu niespełna kilometra skręcamy w prawo w leśny dukt i następnie raz jeszcze w prawo. Odszukanie dzisiaj dawnego miejsca kultu Galindów bez osoby znającej ten las jest trudne. Inaczej rzecz miała się w okresie międzywojennym. Opiekę nad ,,Pogańskim sądem” sprawował właściciel majątku Długi Kąt, a miejsce podlegało ochronie prawnej i - znając niemiecki perfekcjonizm - było na pewno odpowiednio oznakowane. Od owego leśnego duktu do „Pogańskiego sądu” prowadziła kilkudziesięciometrowej długości aleja, zaś miejsce kultu było ogrodzone (prawdopodobnie żerdziami). Przybywały tu wycieczki szkolne z pobliskiego Kumielska i Kowalewa, a nawet z Białej Piskiej. Kiedy w 1938 r. zmieniono nazwę pobliskiego Kowalewa (dotąd Kowallewen) na Richtwalde, chciano w ten sposób uczcić miejsce kultu Galindów i otaczający je las (od słów Richtstätte - miejsce osądzania i Wald - las).
Pierwotna kompozycja głazów i kamieni została naruszona po ostatniej wojnie wskutek prac leśnych. Kilkanaście lat temu, wspólnie z Piotrem Sikorskim, kilku największym głazom, przypisaliśmy dla potrzeb inwentaryzacyjnych nazwy: ,,stół”, ,,misa”, ,,kocioł” i ,,żłobek”. Wiadomo, że pierwotnie były one otoczone pierścieniem mniejszych kamieni. Dzisiaj układ ten jest już nieczytelny. Najważniejszym elementem ołtarza wydaje się być ,,stół” - płaski głaz o wydłużonym kształcie, którego dłuższa oś ma 230, a krótsza 120 cm. Od strony południowej ma on koliste wcięcie, dzięki któremu przylegał blisko do pnia starego drzewa, którego pierśnicę określiliśmy na co najmniej 250 cm. Pozostały po nim już tylko nikłe ślady spróchniałego pnia. Oprócz „stołowego”, jeszcze co najmniej trzy kamienie noszą ślady obróbki człowieka.
W pobliżu „Pogańskiego sądu” znajduje się grób z mocno rozbitą tablicą, na podstawie której nie można już odtworzyć całej inskrypcji („...Fritz P... 1926, +16.8. ...”). Zgodnie z ustną tradycją ma to być mogiła dziecka - syna właściciela majątku Długi Kąt. Trudno dziś określić motywy jakim kierował się ktoś wybierający to miejsce na pochówek.
Znaczenie i funkcje dębniackich głazów pozostają niejasne, jednakże przekazy ludowe sugerują, że mógł to być element „świętego gaju”, w którym składano ofiary bogom. Według naszych przypuszczeń, właściciel dworu Długi Kąt, wykorzystując materiał skalny noszący ślady obróbki, mógł odtworzyć ołtarz ofiarny. Naturalnie hipoteza ta nie podważa autentyczności miejsca kultu Galindów. W okolicach Długiego Kąta natrafiono bowiem w 1925 r. na ciekawe znaleziska archeologiczne, m.in. siekierkę z rysunkiem mamuta pod Kumielskiem i bransoletę z epoki brązu koło wsi Pożegi.
Domniemane obiekty kultu Galindów (święte gaje) na terenie Puszczy Piskiej występowały również w okolicach Dybowa pod Mikołajkami, Marchewek pod Białą Piską (tzw. kamień ofiarny) i leśniczówki Pranie nad Jeziorem Nidzkim. W tym ostatnim przypadku były to trzy dęby poświęcone bogom Perkunosowi, Pikullosowi i Potrimposowi. Wiedzę o nich spopularyzował Günter Schiwy z Hanoweru, dawny mieszkaniec Krzyży. Z opowieści jego babci wynika, iż w dawnych czasach do pruskich bogów zwracano się wtedy, gdy Bóg chrześcijański czegoś mieszkańcom Krzyży odmówił. Drzewa rosły na północ od zabudowań leśniczówki (w stronę Nidy), około stu metrów za niewielkim trzęsawiskiem, na piaszczystym wzniesieniu. Okolica ta była zwana niegdyś „dębowym lasem”, rosło tam bowiem wiele starych dębów, których wiek szacowano nawet na 800 lat. Trzy najstarsze wyznaczały wierzchołki trójkąta, a tym samym granice „świętego gaju”. Od północy przylegał do tego wzniesienia wolny plac, tzw. Thingplatz, na którym pod gołym niebem odbywały się narady mieszkańców na temat spraw osady, w początkach jej istnienia. Przed wojną plac ten wykorzystywany był także do ćwiczeń strzeleckich leśników Nadleśnictwa Kurwien (Karwica). Do naszych czasów ze „świętych” dębów przetrwał tylko „Perkun”, chroniony jako pomnik przyrody i stanowiący jedną z atrakcji na ścieżce dydaktycznej „Śladami Gałczyńskiego”, zlokalizowanej nieopodal Leśniczówki Pranie - Muzeum Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego.
Po II wojnie światowej przez długie lata wiedza na temat „pogańskiego sądu”, jak też innych miejsc kultu Galindów, obcych kulturowo czy wręcz stygmatyzowanego z powodu „niemieckości”, popadała w niepamięć. Warta więc polecenia jest wycieczka do Długiego Kąta, położonego z dala od szlaków turystycznych, która przy okazji będzie na pewno niezłym sprawdzianem umiejętności z podstaw terenoznawstwa.
Niedaleko jest jeszcze inne tajemnicze miejsce, tzw. „Diablaki” pod Białą Piską, według ustnych przekazów mające także związek z pruskimi Galindami. I to miejsce czeka na swojego odkrywcę, i na odrębną opowieść?!...
Ryszard Wojciech Pawlicki