Na jednym z portali społecznościowych znalazłem prośbę pewnej Karoliny P. (nie podała pełnego nazwiska) dotyczącą pomocy w nawiązaniu kontaktu z piękną nieznajomą Katarzyną (Catherine) z Francji, która z bratem Piotrkiem w latach 70. przyjeżdżała do Ryszewka na wakacje. Próbowałem poprzez portal nawiązać kontakt z Karoliną P., ale bez skutku?!...
Ale może zacznę od początku?!... Ówczesny proboszcz w Ryszewku ks. Stanisław Michalski miał rodzinę we Francji i Ghanie (Afryka). Pomimo „żelaznej kurtyny" w czasach komuny krewni z Francji stosunkowo często w latach 70. odwiedzali go, o ile mnie pamięć nie zawodzi to prawie każdego roku. Przyjeżdżali w lipcu i czasami wyjeżdżali dopiero na początku września. Jak na lokalną społeczność wiejską, w czasach izolacji politycznej, było to wydarzenie bez mała sensacyjne.
Z wpisu na wspomnianym portalu społecznościowym dowiedziałem się, że była to rodzina o korzeniach polsko-francuskich, tzn. mama dzieci była Polką (chyba siostrą księdza) a ojciec – Francuzem, pracującym w rafinerii ropy naftowej. Należeli do zamożnych ludzi, przyjeżdżali pięknym i nowoczesnym samochodem, używając współczesnej retoryki potocznej – „wypasionym", nie pasującym do dominujących wtedy na polskich drogach „syrenek" i małych „fiatów".
Dzieci były przez nich adoptowane – Katarzyna prawdopodobnie z domu dziecka w Poznaniu prowadzonego przez siostry zakonne, z kolei Piotrka adoptowano we Francji. Córka była piękną dziewczyną z długimi włosami, o 2-3 lata starsza od brata. Ze względu na polskie pochodzenie znała trochę język polski (ponoć tylko w mowie), którego nauczyła ją matka. Według wpisu na portalu Katarzyna chciała zostać stewardesą.
Mnie z kolei w pamięci utkwiło inne zdarzenie. Otóż w drugiej połowie lat 70. (może był to 1977 r.) podczas jednego z lipcowych nabożeństw niedzielnych (sumy) dzieci te przystąpiły indywidualnie do Pierwszej Komunii. Zdarzenie o tyle było niecodzienne, że wcześniej nie zapowiadane, a po drugie nabożeństwo częściowo odprawiane było w języku francuskim.
Mszę celebrował ks. infułat Józef (?) Michalski z Gorzowa Wielkopolskiego – prywatnie brat proboszcza – wtedy już od wielu lat emeryt. Ów ksiądz często przebywał w Ryszewku (czasami całymi tygodniami) i zazwyczaj odprawiał w niedzielę jedno z nabożeństw (najczęściej sumę). Przed przejściem na emeryturę dużo podróżował po świecie – najczęściej do Włoch, Watykanu i Ziemi Świętej. Stąd przez wiernych w Ryszewku zapamiętany został głównie z interesujących kazań, w których były nawiązania do wyjazdów zagranicznych. Więc w każdym bez mała kazaniu nie mogło zabraknąć wątku; „Jak byłem w Ziemi Świętej ...".
A powracając do uroczystości Pierwszej Komunii – jeśli się nie mylę w następnym roku chłopiec zmarł w wieku około 10 lat. Dopiero wtedy ujawniono informację, że chorował na białaczkę. Po śmierci chłopca rodzina odwiedziła księdza tylko raz. W 1992 r. zmarł ks. S. Michalski i z tego powodu rodzina z Francji już chyba więcej nie przyjeżdżała do Ryszewka.
Próbowałem natrafić na jakiś ślad w materiałach archiwalnych parafii, ale nawet w kronice parafialnej nie znalazłem żadnej wzmianki na temat tego zdarzenia. Jeśli ktoś z czytających ten tekst potrafiłby uzupełnić przedstawione informacje czy dopisać ciąg dalszy historii o „pięknej nieznajomej Katarzynie" i jej rodzinie – tradycyjnie proszony jest o kontakt na jeden z podanych poniżej adresów.
Ryszard Wojciech Pawlicki
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript.
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript.
Komentarze
Pozwalam sobie na bezpośrednią formę kontaktu, bo my też jesteśmy prawie równolatkami. Przypominam sobie Twoje przyjazdy do Ryszewka, a Twojego dziadka znałem dobrze. Dziękuję za cenny komentarz. A może pamiętasz, jak nazywała się ta rodzina francuska?!...
Z pozdrowieniami z Mazur,
Ryszard
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.