Dopiero podczas tegorocznego długiego weekendu majowego udało mi się wyjechać na Pałuki i na własne oczy zobaczyć skutki nawałnicy z 11 na 12 sierpnia 2017 r. Lasy okołoryszewskie ucierpiały wtedy po raz drugi, bo 25 czerwca 2016 r. przeszła nad nimi trąba powietrzna (lub downburst).
Najbardziej zniszczony został las leżący między Ryszewem a Gołąbkami, na wysokości przysiółka Ryszewo – Majdany. Na trasie przejścia żywiołu, na powierzchni kilku ha, powalonych i połamanych zostało 750 m3 drzew, w tym 260 m3 sosny i 290 m3 akacji. Podczas ubiegłorocznej nawałnicy skala i natężenie żywiołu było znacznie większe, ponieważ towarzyszył on potężnemu i szybko przemieszczającemu się frontowi burzowemu.
Przypomnę, że najgwałtowniejsza burza przeszła w godzinach wieczornych oraz w nocy z 11 na 12 sierpnia w pasie przez Wielkopolskę i Kujawy po Pomorze Gdańskie oraz Warmię. Prędkość wiatru w porywach osiągała 120 km/h, a punktowo mogła przekraczać nawet 150 km/h. Skala zniszczeń w drzewostanie i infrastrukturze komunalnej w strefie przejścia frontu burzowego przewyższyła te, które wyrządził huragan z 4 lipca 2002 r. w Polsce północno-wschodniej, głównie w Puszczy Piskiej.
Tym razem Lasy Państwowe oszacowały straty w drzewostanie na 8,2 mln m3 drewna, a 45 tys. hektarów lasów będzie potrzebowało odnowienia. Jak wynika z informacji Nadleśnictwa Gołąbki w tamtejszych lasach zostało połamanych przez żywioł ok. 160 tys. m3 drzew na powierzchni ok. 500 ha. Najbardziej ucierpiały leśnictwa Mięcierzyn i Długi Bród.
Mimo, że od tego zdarzenia minęło już osiem miesięcy skutki żywiołu w wielu miejscach na Pałukach nadal są widoczne. Ucierpiały nie tylko zwarte powierzchnie leśne. Przydrożny starodrzew w wielu miejscach uszkodzony jest nawet powyżej 50% (oberwane konary, ułamane wierzchołki drzew itd.). Według ustaleń służb leśnych usuwanie wiatrołomów i przygotowanie powierzchni pod nowe nasadzenia może zająć ponad dwa lata.
Ryszard Wojciech Pawlicki